Artykuły i wywiady

Refleksja pisana w obliczu śmierci Iyengara, Natasza Moszkowicz

Ta wiadomość - nie zaskakująca, przeczuwana - dociera do mnie w miejscu ... jakby najbardziej właściwym i w czasie - jakby dla umieszczenia w nowym porządku rzeczy - najwłaściwszym. Uczę na kursie pogłębionej praktyki na Sopatowcu. Dziesiąty rok z rzędu sięgam tutaj po tekst Jogasutr i po komentarze Iyengara. Poprzedzającego wieczoru czytam o abhinivesy. Następnego dnia rano siadam do medytacji i jak codzień czuję, że zaczyna się nowy dzień praktyki. Panuje cisza. Myślę, że ciszę tę podzielają tysiące ponad językiem, ponad granicami kultur - czas szczególnej świadomości. W ciszy tej przepełnia mnie wdzięczność. Czuję się uprzywilejowana przynależnością do całości, której wartość - bezcenną, człowieczą - Iyengar przez pół wieku wydobywał na światło dzienne ku polepszeniu świata. Poznałam i stawałam w śirsasanie twarzą w twarz z człowiekiem, który potrafił przemieniać życia.

W styczniu bieżącego roku, z okazji otrzymania nagrody Padma Vibhushan Guruji udzielił wywiadu dla Times of India. Z obiecanych wydawnictwu 20-minutowy wywiad przerodził się w dwugodzinne, wspomnieniowe spotkanie, którego entuzjastyczną publiczność zapewniliśmy my - trzydziestoosobowa grupa praktykujących z Polski. Planowane w najwyższym napięciu krótkie widzenie naszych uczniów z B.K.S. Iyengarem nie mogło przybrać bardziej nieoczekiwanego i inspirującego finału... Zapamiętam Gurujiego z tamtego popołudnia - pogodnego, entuzjastycznego, błyszczącego w oczach uczniów. Zapamiętam go odchodzącego w chwale spełnionego człowieczeństwa.

Dziś siedząc w ciszy, mój umysł wyświetla jego białe dhoti, które zakasuje do niezaplanowanych działań na klasie medycznej. Przywołuję poruszenie związane z ośmioletnią onegdaj, chorującą na polio Gaurika, na której ciele i duchu Iyengar dokonywał cudu - uwagi, oddania, odwagi. Przywołuję wygląd jego gładkiej, elastycznej skóry w Supta Padangusthasanie bocznej, której młodość hipnotyzowała mój wzrok za każdym razem gdy tamtego dnia udawałam się po pomoce do praktyki własnej. Widzę jego krzaczaste brwi w viparita dandasanie, za które pozwalał się ciągnąć prawnuczce...

Staję na macie i nie mam wątpliwości, że jego dziedzictwo jest żywe - cierpnie w moich stopach i goreje w moich dłoniach, gdy wyciągam się w pierwszym dzisiaj psie z głową w dół. Jest w świadomym oddechu, jest w obserwującym umyśle i otwierającym się sercu gdy przechodzę do psa z głową w górę. Jest w obecności tu i teraz, w praktyce.