Natasza Moszkowicz: O relacji Guru-Śisya, o tym, jakim uległa zmianom w odniesieniu do tradycji i o roli nauczyciela jogi w dzisiejszych czasach
Dean Lerner: ...rzeczywiście rola nauczyciela zmieniła się dość znacznie. Odwołam się do historii, którą kiedyś opowiedziała Geeta podczas swojej lekcji. Guruji prowadził niegdyś kurs pranajamy raz w tygodniu i przez pierwszych pięć czy sześć tygodni wszystkich biorących udział w zajęciach uczył tylko Śavasany. W rozmowach między sobą, uczniowie pytali: kiedy będziemy uczyć się właściwej pranajamy? Tradycyjnie uczeń nie kwestionuje nauczania Guru. Zadaniem ucznia jest nauka, a zadaniem nauczyciela, guru jest wskazywanie mu drogi, którą uczeń poznaje i którą podąża samodzielnie. Wówczas więc nikt nie ważył się zadawać pytań, a kiedy w końcu rozpoczęła się nauka pranajamy wszyscy zrozumieli, że uczyli się relaksu po to, by biorąc głęboki wdech wiedzieć, jak zachować odprężenie i nie tworzyć napięcia,lub jak je usunąć. Teraz wygląda to inaczej. Kiedy ktoś ma wątpliwości, nic go nie powstrzymuje przed zadaniem pytania - a uczniowie zadają naprawdę bardzo wiele pytań :-) Na tym polega zmiana. W przeszłości mieliśmy do czynienia z innym rodzajem szacunku i przestrzenią, natomiast teraz ludzie przychodzą pytać o wszystko i od dojrzałości nauczyciela zależy czy i jak będzie na te pytania odpowiadał. Myślę, że teraz pierwszą rzeczą jeśli chodzi o rolę nauczyciela jest uczenie naprawdę tylko tego, co wie. Jest z tym związana pewna pokora polegająca na tym, że nie próbuje uczyć rzeczy, co do których nie ma wystarczającej wiedzy i prowadzi ucznia - kimkolwiek by nie był i z czymkolwiek by nie przychodził - ścieżką jogi najlepiej jak potrafi i zgodnie z tym, jak najlepiej ją rozumie. Na szczęście w metodzie Iyengara dostajemy nieocenione wskazówki ze strony naszego nauczyciela - Gurujiego. Różnica między nauczycielem jogi, a guru jest dość znaczna. Guru to ktoś, kto naprawdę prowadzi ucznia od ciemności do światła. Takie jest dosłownie znaczenie pojęcia "guru" - ciemność i światło, to z kolei oznacza, że nauczyciel winien być odpowiednio przysposobiony oraz uczciwy tak w swojej praktyce, jak i w jej rozumieniu. To wymagająca umiejętność, sztuka - być zdolnym do poprowadzenia różnych ludzi, podążających różnymi życiowymi drogami, wykazujących różną dojrzałość, różnie poszukujących, poczuć się w ich miejscu i bez wywyższania się zabrać ich z tego etapu dalej, ku wyższym poziomom na ścieżce rozwoju. Większość z nas pragnęłaby tę umiejętność posiadać, nie jest to jednak łatwe i powtórzę raz jeszcze - wymaga dojrzałości, w związku z czym nauczyciel jogi powinien dzisiaj uczyć na miarę swoich możliwości. Do nauczycieli, kiedy uczą, i im uczą dłużej, przychodzi wiele osób z różnego rodzaju problemami i nauczyciele winni wykazać na tyle pokory, by nie mając wystarczającej wiedzy, nie eksperymentować na uczniu skoro nie są w stanie mu pomóc. Powinni mieć jej na tyle, by zasugerować naukę u nauczyciela starszego stopniem, bądź posiadającego większą wiedzę. Na tym polegać będzie ich lekcja etyki.
Jak wprowadzać do uczenia filozofię jogi, oraz wskazywać uczniom, czy też uczyć zasad jam i nijam, to jest moralnych lub etycznych zasad dotyczących życia w społeczeństwie i rozwijania własnej praktyki.
Pierwszym z istotnych zadań, jakich podejmują się nauczyciele, jest studiowanie - czytanie sutr, myślenie na ich temat, może przeczytanie kilku tekstów porównawczych i refleksja nad nimi, tak by wiedza sutr stała im się bliska i nie stawała się jedynie aspektem ich intelektualnego rozwoju, ale by naprawdę wprowadzali ją do swojego życia i praktyki. To pierwszy krok, dzięki któremu możemy naturalnie przywołać zdobytą wiedzę podczas lekcji. Uczenie ma naprawdę wiele aspektów; technika wykonywania asan, umiejętność patrzenia na uczniów, motywowanie i prowadzenie ich w praktyce różnymi metodami. Z wprowadzaniem filozofii jogi do nauczania wielu nauczycieli czuje się nieswojo. Najprostszym sposobem jest na początek... po prostu na początku lekcji, po inwokacji, otworzyć sutry i przeczytać uczniom dwie lub trzy. Można je czytać po kolei (...) na każdych zajęciach, dając pewną podstawę nawet bez odwoływania się do komentarza i stojącej za sutrą myśli, tak aby uczeń mógł najpierw oswoić się z formułą, sutry zaś i tak mówić będą same za siebie. Innym sposobem jest sięgnięcie do jednych z wielu dostępnych, znakomitych tekstów, jak "Joga Światłem Życia" czy "Drzewo Jogi", które napisał Guruji (...), jest w nich bowiem tyle istotnych rzeczy, że wystarczy otworzyć, wybrać jakiś fragment, kilka zdań, które mogą posłużyć za temat lekcji by słuchając o tym, czym jest joga, uczeń mógł doświadczać i zdobywać wiedzę o tym, że praktyka może być czymś więcej niż rozciąganiem rąk i nóg i że możliwe jest osiągnięcia połączenia między pozostającymi ze sobą w interakcji ciałem, umysłem i duszą. To jedna z możliwych metod do obrania na początek. Z czasem, w miarę jak temat staje się prowadzącym bliższy, mogą przekazywać go bardziej praktycznie. W sensie formalnym mogą podczas prowadzenia asany przywołać sutrę i odnieść ją do danej sytuacji. W ten weekend, na przykład, kiedy robiliśmy stanie na barkach i zareagowałem tak dlatego, że zobaczyłem jak część osób zaczyna się w pozycji męczyć - powiedziałem, że Patanjali definiuje pozycję "sthiram sukham asanam" - jako nieporuszoną, opanowaną, dobroczynną dla ducha,zachęcając jednocześnie uczniów by spróbowali zobaczyć i poczuć te jakości w swoim wnętrzu. To wnosi do praktyki coś więcej niż napięcie i wysiłek (...) - inną jakość. Celem tego zabiegu było pokazanie, że możliwe jest inne niż tylko fizyczne wykonywanie pozycji. Jeszcze innym sposobem na wprowadzenie filozofii do uczenia jest - na miarę możliwości - nawiązanie do niej w trakcie lekcji. Niekoniecznie dosłownie. Zamiast przytaczać czwartą sutre z rozdziału trzeciego można się posłużyć jakąś życiową alegorią i słowami filozofii współbrzmiącymi z mądrością Jogasutr. I to także może być fajne.... nie tak bardzo... formalne. Zauważyłem,że często sposób, jakim posługują się studiujący jogę, w miarę jak podchodzą do kolejnych etapów certyfikacji, zobowiązani do studiowania sutr dla opanowania umiejętność ich recytacji, jak również celem pogłębiania jogicznej wiedzy, polega na naśladowaniu Iyengarów, którzy, rzecz jest jasna, są płynni w rozumieniu sanskrytu i znaczenia sutr, którzy czytają w sanskrycie i tłumaczą, co słowa te oznaczają. Jeśli jednak nawet uczymy się sanskrytu i łatwo przytaczamy sanskryckie słowa, przekładamy je w toku lekcji to najczęściej coś tracimy. To jak zboczenie z tematu, ponieważ najczęściej jest to robione zbyt szybko. Moim zdaniem przekaz jest bardziej efektywny jeśli wypada naturalnie. Zamiast wybierać sutrę i szybko ją recytować, lepiej naprawdę nadać słowom znaczenie. (...) Jeśli zaś chodzi o etykę, w przeszłości (...) nauczyciel poddawał ucznia testowi, sprawdzając szczerość jego oddania praktyce. Sądzę, że teraz czasy się zmieniły. Dzięki Gurujiemu joga została otwarta dla społeczeństwa, lecz nie dawniej niż 10, 20, 30 lat temu. Zrobił on coś niespotykanego - udostępnił jogę zwykłym ludziom. Przestała być ona ezoteryczną, mistyczną sztuką praktykowaną przez niewielką grupę ludzi i stała się dostępna każdemu: młodym, starym, chorym, zdrowym. Każdy jest na tej ścieżce mile widziany, co oznacza, że również ludzie kierujący się różnymi kodeksami etycznymi i prowadzący różny styl życia. Najlepsze co może w tej sytuacji zrobić nauczyciel, to wprowadzać filozofię w opisany przeze mnie wyżej sposób i ...być dla uczniów przykładem - tak przedstawiać różne aspekty filozofii, by uczeń mógł się zastanowić nad swoimi działaniami i sposobem myślenia. Nasze myśli, słowa i czyny wywołują skutek. O tym mówi Patanjali "heyam dukham anagatam" - bólowi, który ma nadejść, można i należy zapobiegać. Przeszłość należy do przeszłości - nie jesteśmy w stanie tego zmienić; przyszłość natomiast ma dopiero nadejść i to, co robimy teraz - jak praktykujemy, jak myślimy - bezpośrednio wpływa na to, co będzie. Kiedy ludzie słuchają tej filozofii, zaczynają zdawać sobie sprawę, bezpowrotnie, że ich słowa, myśli i czyny w dany sposób skutkują, mogą się nad tym zastanowić i być może zacząć nad sobą pracować. Spotkałem się z tym wielokrotnie. I często ktoś, komu wydaje się to nie podobać i już myślimy, że na zajęcia nie wróci, staje się jednym z najlepszych uczniów, zaś ktoś, kto wydawał się bardzo zaangażowany i bardzo mu się zajęcia podobały, nie wraca nigdy więcej. O zdolności ucznia nie decyduje bowiem to, że może wykonać pozycję, jest elastyczny itp. Czasem najlepszymi uczniami stają się ci, których ciało jest sztywne, lub którzy mają za sobą trudne chwile czy to z powodu choroby, czy wskutek złych wyborów w stylu życia. Joga ma dla nich głębokie znaczenie i jest bardzo transformująca. Myślę, że dokonała zmiany w nas wszystkich na lepsze i to dobrze, że możemy się tym dzielić. Nie chodzi więc o to, by narzucać jogę. Joga nie może być narzucana - trzeba ją zaakceptować. Trzeba być gotowym na jej przyjęcie i wówczas staje się bardziej pasją. Na początku, dla większości z nas wiąże się to z dyscypliną i choć ta koncepcja wydaje się być jasna, wzdragamy się przed słowem "dyscyplina", które brzmi bardzo wojskowo, ostro. Tymczasem słowo "dyscyplina" pochodzi od słowa "uczeń, zwolennik" i oznacza po prostu "uczyć się", a uczenie się winno przebiegać w uporządkowany sposób. Oto przykład, jak można nawiązać na zajęciach do filozofii.
Jak możemy uczyć vairagyi w ramach tradycji iyengarowskiej - czy nauczyciel ma polegać na swojej intuicji, czy może mamy jakieś wskazówki płynące od Iyengarów? Czy w Twoim odczuciu Guruji Iyengar promuje postawę vairagyi w odniesieniu do praktyki?
To naprawdę ciężkie pytanie. Nie wiem czy jestem w stanie udzielić na nie dobrej odpowiedzi ponad tą, że joga Iyengara nie promuje vairagyi, wyrzeczenia czy bezpragnieniowości wprost, bo musi być w niej obecna równowaga między abhyasą - praktyką i bezpragnieniowością. Myślę, że jest to w przekazie obecne. Generalnie, na początku ciało jest w fizycznym sensie ciężkie i gnuśne. Joga Iyengara uważana jest, przynajmniej przez niektórych, za mocną i wymagającą, lecz taka w istocie powinna być praca z ciałem by mogła uwolnić wibrację korespondującą z energią umysłu. Obecna przy tym w praktyce bezpragnieniowość musi to równoważyć - bez niej nie ma harmonii. Oba te aspekty są równie ważne. Wyraża się to na przykład w sposobie, w jaki różne pozycje umiejscowione zostają w sekwencji: jeśli jest w niej energetyzujące stanie na głowie, będzie w niej również stanie na barkach, które choć w pewnym sensie także dodaje energii, pozostaje przy tym bardziej uspokajające, wobec czego te dwie pozycje rónoważą się. Nawet w obrębie jednej pozycji zaistnieć powinna ta równowaga. To jest moim zdaniem jedna z najważniejszych rzeczy, jakie joga Iyengara - Guruji, Geetaji i Praśantji - pokazują w swoim uczeniu: by penetrować, pracować głęboko i by zarazem szukać w tej pracy odprężenia, by nie być agresywnym i zachować skupienie, świadomość w odniesieniu do różnych aspektów pozycji i równocześnie do oddechu. W kontekście asany te dwie rzeczy muszą pozostawać w równowadze i to samo, (...) dotyczy pranajamy. Energia w kręgosłupie czyni pozycję przytomną umysł zaś cechuje pasywność i beznamiętność. Zatem i wyciszenie i uważność są współobecne. Ta równowaga powinna zostać przeniesiona na stan koncentracji i dhyany - medytacji. W medytacji z jednej strony pozostaje się czujnym - wyprostowanym. Jeśli jest się fizycznie obojętnym, zapadającym się, ciężkim wtedy nie ma mowy o medytacji - popada się w senność. Jak w praktyce medytacji, tak i w praktyce każdej z ośmiu części jogi winna się zawierać ta równowaga między abhyasą i vairagyą. Chciałbym tutaj może przytoczyć jeszcze pewną historię. Nie pamiętam niestety gdzie to miało miejsce, ale była pewna święta kobieta - działo się to wieki temu - która siedziała w swoim namiocie i medytowała. Przechodził obok pewien duchowy nauczyciel i zawołał jej imię. To nie jest dobra historia, bo nie pamiętam niczyjego imienia :) I ten nauczyciel zawołał do niej: chodź spójrz na ten wspaniały zachód słońca. Bóg podarował nam ten niesamowity widok! Chodź zobacz! A ona na to: Ty przyjdź tutaj a ja pokażę Ci słońce wewnątrz. I wtedy stała się nauczycielem tego, który choć dojrzały na drodze rozwoju, wciąż kierował się ku zewnętrznemu. Ona zaś, wyrzekając się zewnętrznego, była zdolna zwrócić go do tego, co wewnątrz.
Jak wyglądał Twój pierwszy kontakt z Gurujim Iyengarem?
Mój pierwszy kontakt z Gurujim - dokładnie mój pierwszy kontakt z nim, a nie jego ze mną - polegał na dotarciu do jego książki. Znalazłem tą książkę... Czy ja już czasem nie opowiadałem tej historii? Tak, czy owak joga była dla mnie czymś nowym. Praktykowałem już od jakiegoś czasu, ale nie jogę Iyengara. Nie miałem żadnego nauczyciela, ale ćwiczyłem i byłem zachwycony. Praktykowałem czasami 4, 5 godzin dziennie. I takiemu zapaleńcowi wpadło w ręce "Światło Jogi" i...to tyle. Patrzyłem na zdjęcia, czytałem i próbowałem pozycji i w pewnym momencie pojawiła się masa pytań. Mieszkając na odludziu, zupełnie nie wiedziałem z kim mógłbym się skontaktować, więc pomyślałem, że napiszę po prostu do B.K.S. Iyengara. On tą książkę napisał. Do kogo lepszego mógłbym się zwrócić? Napisałem więc list, w którym zadałem mu serię pytań i dwa tygodnie później otrzymałem odpowiedź. Jego odpowiedź mnie przygwoździła. Pomyślałem sobie: Kim jest ten człowiek - zastanowiło mnie to, bo napisałem w liście, że niektóre pozycje są niewygodne (co było największym niedomówieniem, jakie popełniłem w życiu) i trudne do wykonania (kolejne wielkie niedomówienie). Moje pytanie brzmiało: czy mogę siadać na poduszkach, kocach czy innych rzeczach? A on odpisał następująco: "Drogi Deanie Lerner! Twoja wygoda nie jest przedmiotem mojego zainteresowania, jest nim precyzja, z jaką wykonujesz pozycje". I pomyślałem: Kto to jest? Kto może napisać, że komfort nie jest dla niego istotny, a istotna jest precyzja? Uznałem, że to musi być prawdziwy nauczyciel. Taki właśnie był ten pierwszy kontakt i w tym liście odpowiedział na kilka moich pytań, ale w końcu napisał, że nie ma czasu by odpowiedzieć na wszystkie - postawiłem ich ponad dwadzieścia i podał mi nazwiska dwóch swoich uczniów, u których mogę poszukać pomocy. I tak właśnie zrobiłem. Rok później, czy jakoś tak, z jednym z tych nauczycieli pojechałem do Indii i pierwszy raz wziąłem udział w prowadzonych przez niego zajęciach. Od tego czasu regularnie jeżdżę do Indii i łączy nas relacja Guru-śisya, o której mówiliśmy wcześniej(...). To żywe doświadczenie i dlatego bardzo cenię relację jaką mam z Gurujim, niezależnie od jej wymiaru osobistego. Zawsze też będę cenić możliwość pozostawania po prostu w jego obecności ponieważ wyjazdy do Indii, studiowanie u Gurujiego, czy choćby przebywanie blisko niego czy ma to miejsce w Indiach, czy gdziekolwiek indziej na świecie, jest zawsze błogosławieństwem. Zawsze otrzymuje się jakąś lekcję do nauczenia. Wierzę, że w swoim uczeniu staram się najlepiej jak mogę przekazywać to, czego on uczy. Lata temu powiedział, by nie starać się być oryginalnym zanim naprawdę nie opanuje się przedmiotu. Najlepszą metodą uczenia przedmiotu jest naśladowanie mnie. On jest autentyczny. Prawdziwie oryginalny i genialny, jest niesamowitym człowiekiem, o czym wiecie, w związku z czym zawierzyłem jego słowom i tak jest najlepiej, ponieważ i on, i Geeta i Praśant są bardzo precyzyjni w swoich słowach i docierają bezpośrednio do źródła działania. Więc robię, co mogę by nie być zbyt kreatywnym. Zamiast tego biorę te słowa, uczę się ich i staram pojąć dla siebie tak by później wyrażając się, słowa wynikały z doświadczenia tej właśnie nauki. O tym właśnie jest ta relacja.
Jak to jest być egzaminowanym przez samego Iyengara?
Niebo... Niebo i... piekło :) To coś innego niż egzamin. Zupełnie różne od tego, kiedy podchodzi się do egzaminu i ma się egzaminatorów, jak miało to miejsce dawniej w moim przypadku. Polska na przykład jest nowa w świecie jogi Iyengara,choć widzę, że osiąga dojrzałość. Dostrzegam bardzo wielu świetnie praktykujących i było mi bardzo miło patrzeć na to, jak każdy z nich pracuje, więc joga nie jest tu zupełnie nowa. Na początku jednak, w Stanach Zjednoczonych, Guruji miał kilku nauczycieli, którym ufał i dawał im... ich kontakt z nim był bardziej osobisty. Kiedy zaczynałem, uczyłem się u kilku z nich. Guruji był dla mnie, powiedziałbym, kimś w rodzaju dziadka i miałem w Stanach nauczycieli, których nazwałbym "mamą" i "tatą" i którzy mieli szczęście studiować przy nim. Przy tak bliskim kontakcie, w pewnym momencie uznawali: jesteś gotowy by uczyć, a my poświadczamy zgodność twojego nauczania z metodą. W czasie, gdy nabierałem doświadczenia, Guruji przyjeżdżał do Stanów kilkukrotnie i od tych z nas, którzy już byli certyfikowani, oczekiwał budowania społeczności, gromadzenia uczniów. Wiedział, że musimy podnosić poziom praktyki naszych uczniów, więc oglądał nas uczących i praktykujących w trakcie konwencji. Uczył on, a następnie my uczyliśmy siebie nawzajem, a on podchodził i nas oglądał. Kilka razy zdarzyło się, że podszedł i powiedział: jesteś gotowy, by przejść na kolejny poziom, od teraz będziesz Junior Intermediate, albo Senior Intermediate. Społeczność rozrastała się, było coraz więcej nauczycieli i wówczas, trzeba było opracować jakieś standardy. Kiedy coś bowiem zaczyna zyskiwać na popularności, każdy chce się na to załapać. Nazwisko stało się rozpoznawalne, zaczęto go używać w celach biznesowych czy komercyjnych, ze względu na modę, czy z jeszcze innych powodów w następstwie czego proces edukacji przebiega obecnie w inny sposób. Liczba praktykujących jest bardzo duża i jak wiecie społeczność ta wciąż się rozrasta. W Stanach Zjednoczonych ich liczba wzrosła niebywale i nawet o Polsce słyszałem, że jest tu blisko 30 tysięcy praktykujących. Myślę, że w Stanach może ich być milion. To sprawia, że trudno jest zachować osobistą relację. Osobisty kontakt ze wszystkim stał się niemożliwy i to właśnie dlatego proces musiał ulec zmianie. Wracając do mojego egzaminu, to po pierwsze... Po pierwsze czuję się usatysfakcjonowany z tego, jak do niego podszedłem i co byłem w stanie na nim pokazać. Pomimo tego jednak, że powinno się moim zdaniem pielęgnować santoshę - bycie zadowolonym, to by wciąż dążyć do samodoskonalenia, warto zachować coś w rodzaju duchowego niepokoju. Będąc Seniorem Intermediate, zwróciłem się do Gurujiego z prośbą o spojrzenie na moją praktykę i uznanie mojej gotowości do przejścia na kolejny poziom. W odpowiedzi kazał przysłać sobie zdjęcia. Wysłałem zatem zdjęcia wszystkich pozycji z listy pozycji do praktyki, po czym on odpisał by przysłać mu zdjęcia jak ich uczę. Więc wysłałem. Wtedy kazał mi przesłać zdjęcia, jak uczę na klasie medycznej. Więc wysłałem kolejne zdjęcia.... i jeszcze kilka innych informacji. W każdym razie okazał się bardzo łaskawy i przyznał mi ten certyfikat. Powiedział także, że docenia wykonaną przeze mnie pracę i że popełniam kilka błędów, ale mimo tego widzi wartość mojej pracy. Byłem bardzo wzruszony i wdzięczny i tak, jak zapytałaś na początku o guru-śisya, musiałem przyjąć to, że popełniam błędy, chociaż nie powiedział mi na czym one polegają. Pomyślałem, że gdyby chciał mi to powiedzieć i chciał, abym je w konkretny sposób poprawił, zrobiłby to. Nie zamierzałem pytać go o to, co robię nieprawidłowo.Pomyślałem, że daje mi w ten sposób do zrozumienia, że muszę sam dotrzeć do odpowiedzi i dokonać korekty. I tak właśnie się to odbyło. Gdyby Guruji powiedział "Nie", zaakceptowałbym to i pracował nadal. Myślę, że naprawdę interesujące w systemie certyfikacji i egzaminach niezależnie od tego, czy prowadzonych przez Gurujiego czy przez stowarzyszenie i nauczycieli moderujących jest to, że dzięki temu edukacyjnemu procesowi doskonalimy się i rozwijamy. Jest z tym także związana większa odpowiedzialność.
O doświadczeniach płynących z pracy na stanowisku prezesa IYNAUS.
Jest to kolejny aspekt podążania ścieżką jogi Iyengara. Praca w stowarzyszenia wymaga dużo pracy; i tak jak rodzina mająca dużo członków - gdzie jest mama, tata, dzieci, wnuki i tak dalej - może działać prawidłowo lub być dysfunkcyjna, a jej członkowie mogą się ze sobą dogadywać lub między sobą kłócić. I jest to proces. Uważam, że kluczem do rozwoju stowarzyszenia jest zachowanie na uwadze celu, a celem jest propagowanie i rozpowszechnianie nauki B.K.S. Iyengara, oraz zachowanie czystości jej przekazu (...) Joga to joga i jest wiele ścieżek, które do niej prowadzą - i nieważne jaką ścieżkę ktoś wybiera, dobrze, że go pociąga i mu odpowiada. Ja czuję, że ta ścieżka jest prawdziwa, szczera, klasyczna i zachowanie tej nauki czystą, nie mieszanie jej należy do zadań stowarzyszenia. Po to mamy proces certyfikacyjny i tym podobne. I to jest już dużo do zrobienia, zaś w miarę jak organizacja się rozrasta przybywa jeszcze więcej rzeczy i jeszcze więcej ludzi o różnych osobowościach starających się im sprostać. Rodzić się mogą konflikty, może się pojawić roszczeniowość, poczucie władczości czy temu podobne, wobec czego musimy cały czas mieć na uwadze, że działamy na rzecz wspólnej sprawy i jeśli potrafimy to robić, to bardzo pomaga. Trzeba być tolerancyjnymi dla siebie nawzajem i komunikować się. Myślę, że kiedy trzymamy rzeczy w sobie, kiedy żywimy w związku z kimś negatywne uczucia często czyjeś zachowania są odbiciem nas samych - wówczas to, co trzymane w sobie może się ujawnić niespodziewanie, a wtedy paść mogą słowa, których później żałujemy. Działający w dobrej wierze na rzecz stowarzyszenia mogą wówczas stwierdzić, że nie chcą mieć z tym nic wspólnego. To nie ma nic wspólnego z jogą. Powinniśmy więc być tolerancyjni, słuchać siebie nawzajem i rozmawiać ze sobą bo kiedy umiemy to robić, możemy też rozwiązywać problemy między sobą - na czym w dużej mierze polega praktyka jogi - i wtedy możemy służyć Stowarzyszeniu, oraz odpowiednio szerzyć jego pracę i ważne dla społeczności informacje. Członkowie stowarzyszenia - uczniowie B.K.S. Iyengara i studiujący jego metodę, wstępując na tą ścieżkę otrzymali wielki dar i powinni czuć - ja tak czuję - wdzięczność i umieć to docenić, a odwdzięczyć się mogą, praktykując to, czego się nauczyli i ucząc, jak również pomagając Stowarzyszeniu. Na tej samej zasadzie Stowarzyszenie powinno pracować na rzecz uczniów - nauczycieli i studiujących jogę Iyengara. Powinno udostępniać publikacje i dawać reklamę. U nas w kraju jest wiele różnych rodzajów jogi, ale w jodze Iyengara mamy, jak wiecie, dość mocny i wymagający program szkoleniowy, egzaminy i certyfikację. W związku z czym jedna z rzeczy, którą robimy by pomóc nauczycielom, którzy poświęcają lata na praktyce, egzaminach i uczeniu, to edukowanie społeczeństwa: Na czym polega różnica między jogą Iyengara, a innymi rodzajami jogi, gdzie można na przykład przejść kurs szkoleniowy korespondencyjnie lub uczyć się na 2-3 tygodniowym kursie i otrzymać dyplom. Nasze Stowarzyszenie umieszcza więc ogłoszenia ze znakiem firmowym, będące komunikatem poświadczającym, że nauczyciel posługujący się tym znakiem studiował filozofię, anatomię, ma praktykę, rozwija się i że jego zajęcia są dobre i że będzie się w dobrych rękach. W ten sposób pomaga się nauczycielom w prowadzeniu ich zajęć. To jest jeden z aspektów działania Stowarzyszenia. Buduje się także archiwum filmów, książek i innych materiałów tak, by było użyteczne dla członków i mogli z niego korzystać jak z biblioteki, by wzbogacali swoją praktykę i mogli dalej studiować. Tutaj członkowie mogą pomagać Stowarzyszeniu, zaś Stowarzyszenie może pomagać im i musimy robić co w naszej mocy by rozwiązywać problemy i pamiętać, że wypełniamy tym samym wolę żyjącego mistrza, którego wizja jest niezwykła. Wielu rzeczom, o których wykonanie kiedyś poprosił byliśmy - przynajmniej u nas kraju, ale myślę, że także w innych miejscach - niechętni, żywiąc przekonanie, że to się u nas nie sprawdzi, to się nie uda. Kiedy jednak już coś zastosowaliśmy, okazywało się działać genialnie. Takie całościowe spojrzenie pomogło upowszechnić jogę Iyengara na świecie i wypracować nadzwyczajne standardy - mamy chyba najwyższe standardy jeśli chodzi o kształcenie nauczycieli na świecie. Na całym świecie. Na tym polega rola Stowarzyszenia i jeśli będziemy o niej pamiętać, powściągając potrzebę uzyskiwania małych, prywatnych korzyści, mając na uwadze nie poszczególne jednostki, ale ogół, idee jogi i to, jak możemy pomóc je ożywiać wówczas najlepiej się sprawie przysłużymy. Nie jest to łatwe i zawsze wpada się na miny i tak jest w każdym Stowarzyszeniu.
Jakie są twoje wrażenia ze spotkania z praktykującymi w Polsce i czy chciałbyś może udzielić nam jakiś wskazówek, natury ogólnej, dotyczących praktyki zanim ponownie się zobaczymy?
Cóż... Mam poczucie, że miałem do czynienia z grupą fantastycznie praktykujących, bardzo zaangażowanych i szczerze oddanych. Byłem naprawdę poruszony, widząc tak dobrą grupę. Macie w mojej opinii bardzo dobre podstawy, więc ktokolwiek tutaj uczył, czy z nauczycieli miejscowych, czy nauczycieli przyjeżdżający dał bardzo dobre podwaliny. Było to powodem mojego dużego zadowolenia. Moja sugestia... po prostu dalej praktykujcie. Mam nadzieję, że udało mi się przekazać kilka nowych idei, albo może nie nowych, za to przekazanych w nowy sposób, które wzbudziły zainteresowanie, które się spodobały i były inspirujące i ... praktykujcie tak dalej. Jedyna trudność polegała na tym - ale to chyba raczej uwaga do mnie - że polscy uczniowie, nie zrozumieli chyba ani jednego z moich żartów, ale to może jest wskazówka dla mnie, by tyle nie dowcipkować na zajęciach. Nie sądzę, abym żartował aż tak bardzo, ale... lepiej dla mnie w ogóle nie żartować :) Humor jest bardzo dobrym narzędziem, a zwłaszcza... na przykład dziś, gdy robiliśmy wygięcia, nie pamiętam dokładnie, co powiedziałem - zrobiliśmy kilka wygięć i powiedziałem coś, z czego wszyscy zaczęli się śmiać i to rozładowało napięcie przed kolejnym z wygięć,do którego mogliście wejść z większą swobodą. Humor jest zasadniczo dobry w uczeniu... chyba, że się z nim przesadza. W każdym razie to była moim zdaniem świetna grupa i mam nadzieję, że tak samo będzie budować swoją społeczność. I jeszcze niesamowicie szczodra i serdeczna gościnność, która była dla mnie bardzo wzruszająca. Jestem za nią ogromnie wdzięczny.