Artykuły i wywiady

Wspomnienie o Iyengarze, Roman Grzeszykowski

Niewiele miałem kontaktów z Gurujim. Jeździłem do Puny, ale nigdy tak bezpośrednio z Nim nie ćwiczyłem. Ale pamiętam taką sytuację: byłem w Instytucie na praktyce własnej. Próbowałem zrobić mayurasanę i w ogóle mi to nie wychodziło. Kompletnie, zwalałem się jak kłoda.

Spoglądałem, co robi Gurujii. Tego dnia przyszli jacyś ludzie i On opowiadał o pomocach, które zrobił, dlaczego, czemu służą, jakie mają zastosowanie. Powiedział, do jakiegoś chłopaka, aby pokazał wiszenie na linach. On zaczął się gramolić na te liny. Popatrzyłem i pomyślałem, "oho, ho tak się nie skończy", bo on się rzeczywiście gramolił.
Iyengar taki rozzłoszczony rozgląda się wokoło, popatrzył na mnie i mówi: "Ty to zrób". No to rzuciłem się na tę linę i wiszę.

Potem mówi: zrób viparitę karani. No to poszedłem po wałek i po drodze myślę, "kurcze, czy nie powiedział czegoś, czego nie pamiętam albo nazwy, której nie znam, bo będzie dramat."

- Nie jeden, dwa wałki

No to poszedłem po drugi, położyłem się na dwóch. Nie pamiętam w tej chwili sekwencji, ale przegonił mnie tak 15 minut przez różne pozycje z pomocami

Na koniec mówi: "słuchajcie, on nie robi mayurasany, kompletnie mu nie wychodziła. Zrób ją na treslerze"

Nigdy wcześniej nie robiłem tej pozycji na trelserze. No ale zrobiłem ją na treserze i to był dla mnie szok.;-)

Nie zapomnę tego, co się wtedy się we mnie wydarzyło: przez tę chwilę, którą z Nim byłem, miałem poruszone wszystkie komórki całego ciała. To było niesamowite!

O Iyengarze mówią, że to był "Lew z Puny". I rzeczywiście, było takie wrażenie, że on dotykał każdej komórki od środka. Wszystkie zostały pobudzone!

Pomyślałem sobie - jak musiała wyglądać praktyka indywidualna z Iyengarem, kiedy kogoś układał. To musiało być niesamowite doświadczenie!.

To jest takie moje wspomnienie o bezpośrednim kontakcie z Iyengarem.

Iyengar wywarł na mnie też pośredni wpływ, bo wszystko, co mam w zasadzie zawdzięczam jodze i to jodze Iyengara.

To, że rano wstaję, praktykuję, robię pranajamę, medytuję, że zajmuję się tym, czym się zajmuję i nawet to, że jeśli nie zgadzam się z pewnymi założeniami, to są one w jodze Iyengara, do niej się odwołuję.

Moje życie zostało w jakiś sposób przez Jego moc ukształtowane. I takich ludzi jest setki, tysiące na całym świecie, którzy tak żyją, tak praktykują. Niesamowite, jak mocne odcisnął piętno na moim życiu i życiu ludzi, którzy przychodzą na zajęcia do mojej szkoły. To jest jego wpływ. To jego spuścizna, to, co pozostawił po sobie.

Zetknąłem się z różnymi rodzajami jogi i żadna z nich do mnie tak nie przemówiła jak joga Iyengara. To jedyna metoda, która pozwoliła mi wyciszyć umysł, kontrolować moje trudne stany emocjonalne. Żadna z innych technik tego nie dała.

Mam też taką refleksję, że teraz, kiedy nie ma "ojca" to dzieci będą zdawały egzamin z dojrzałości, jakimi jesteśmy joginami. Być w kontrze lub w cieniu - to jest dość banalne. Teraz, kiedy nie ma Gurujiego każdy musi wziąć odpowiedzialność za to co robi i jak to robi na siebie. To jest duże wyzwanie moim zdaniem.

Główna nauka Gurujiego to praktykować i z praktyki wyciągać siłę do transformacji. Praktyka ma być takim źródłem transformacji. Praktyka jogi to jedyny sposób, w jaki można mu oddać hołd.