Powstawanie fiszek do jogi było długotrwałym procesem. Są efektem doświadczeń związanych z przygotowaniami do certyfikacji nauczycielskich w jodze Iyengara, próbami wgryzania się w sananskryckie nazawnictwo i szukania rozumienia asan. O tym procesie opowiada Dominika Trabczynska, joginka w trakcie treningu nauczycielskiego:
"Większość adeptów jogi zapewne pamięta swoje początki, gdy, słysząc od nauczyciela vīrabhadrāsana II, kierowali swe oczy na sąsiednią matę w poszukiwaniu podpowiedzi. Że już nie wspomnę o pozycji triaṅga-mukhaikapāda-paścimottānāsana, która i na uczniach bardziej zaawansowanych potrafi zrobić wrażenie samą tylko nazwą.
Nazwa asany kryje w sobie dużo podpowiedzi - mówi, o czym jest dana pozycja. Ciało ma przecież nie tyle przyjąć określony kształt (np. trójkąta - trikoṇa), ale przede wszystkim właściwie w pozycji pracować (rozciągnięty, rozszerzony - utthita).
Potrzeba nauki przy pomocy fiszek urodziła się podczas szkolenia nauczycielskiego. Jestem wzrokowcem i już samo przyswojenie nazw asan było dla mnie nie lada wyzwaniem. Żeby zapamiętać tłumaczenie poszczególnych członów nazwy przygotowałam kartoniki - z jednej strony słowo w sanskrycie, z drugiej jego tłumaczenie, na wzór fiszek do nauki języków obcych.
Gdy moja przyjaciółka, Monika Śleziońska, uczyła się nazw pozycji, podeszła do tematu bardziej kompleksowo. Ręcznie stworzyła prototyp obecnych fiszek - z jednej strony rysunek i nazwa, z drugiej - tłumaczenie z sanskrytu na nasze. Dzięki temu mogła je wykorzystywać znacznie szerzej, zaznaczając akcje ciała w pozycji, notując uwagi. Pomagały jej także w nauce anatomii i w układaniu sekwencji. I tak oto powstał pomysł, który z czasem zamienił się w Fiszki do jogi.
Fiszki do jogi to efekt bardzo czasochłonnej pracy merytorycznej, której wymagały, by prezentować sobą należytą wartość. Ich powstaniu bardzo przysłużył się zeszłoroczny lockdown, który wiosną zamknął nas w domach i niemal zatrzymał świat. Dzięki niemu pojawiła się u mnie przestrzeń na to, aby opracować listę asan i rozpocząć pracę nad rysunkami z graficzką - Paulą Jędrzejewską.
Praca nad grafikami to był bardzo ciekawy etap całego projektu, gdyż sama nie potrafię rysować, a Paula nigdy nie stała na macie. Wiadomo, że słonia najlepiej jeść po kawałku i tak też podeszłyśmy do naszej współpracy. Wyszukiwałam dla Pauli zdjęcia pozycji, na podstawie których robiła pierwsze szkice. Potem poprawiałyśmy je do skutku niezliczoną liczbę razy. Ponieważ wszystko odbywało się zdalnie, każdą zmianę musiałam Pauli opisać po laicku, często posługując się dodatkowo przykładowymi zdjęciami. Zdarzało się nawet, że niemal gotowy już rysunek musiał być przerysowany od nowa, aby właściwiej zobrazować daną pozycję. I tak krok po koku posuwałyśmy się naprzód.
W trakcie powstawania grafik zdarzały się też zabawne sytuacje. Paula zaproponowała wizerunek naszej rysunkowej joginki, a w trakcie tworzenia szkiców kolejnych asan powstał pomysł, aby część pozycji zaprezentować na joginie. Kiedy zobaczyłam pierwszą asanę w męskim wykonaniu, popłakałam się ze śmiechu - jogin zaproponowany przez Paulę bardzo jednoznacznie skojarzył mi się ze znanym w rodzimym środowisku nauczycielem jogi. Wprowadziłyśmy na wszelki wypadek kilka poprawek - również do fryzury, by nie przypominała tak bardzo... czepka pływackiego ;).
Po przygotowaniu grafik przyszedł czas na sanskryt i jego tłumaczenie. Temat przerósłby mnie, gdyby nie bezcenna pomoc Ewy Wardzały i Nataszy Moszkowicz. Dzięki wsparciu Ewy udało mi się uspójnić i poprawić notację nazw, a także stworzyć słowniczek wymowy - dzięki niemu może zmaleje liczba >szirszasan< na korzyść >śirszasan<. Natasza wspomogła mnie przy tłumaczeniu, pisząc niemalże pracę doktorską na temat hinduskich mędrców. Przyznam, że niełatwym zadaniem było dla mnie skondensowanie jej opracowania dotyczącego m.in. takich osobistości jak Marīci czy Vasiṣṭha, do opisu mieszczącego się na fiszkach mniejszych niż w formacie A4!
Po zamknięciu prac merytorycznych wystarczyło jeszcze kilkukrotnie przejrzeć wszystkie karty, zważając, czy kropki i kreski są tam, gdzie trzeba, czy zgadzają się nazwy asan z ich rysunkami i numeracją, a także sprawdzić tłumaczenia, literówki, przecinki... by z czystym sumieniem móc przekazać materiał Ani Musioł, odpowiedzialnej na tym etapie za produkcję.
Tak oto powstały Fiszki do jogi - narzędzie wspierające rozwój na ścieżce jogi, pomagające w nauce nazw pozycji i zrozumieniu, o czym jest dana asana."